Są takie dni, gdy traci się wiarę w ludzkość.
W tym tygodniu zaliczyłem już dwa takie dni.
Wtorek, kiedy mój towarzysz zdjęciowania otrzymał paczkę.
W paczce miał być grip do aparatu, przyszedł, owszem.
Ale zamiast oryginalnego dostał chińską podróbę tajwańskiego zamiennika wykonaną w Korei.
Na szczęście wydaje się, że sytuacja rozejdzie się po kościach.
Wczoraj wieczorem dogadał się ze sprzedawcą i może zrobić zwrot.
Bo rzekomo sam sprzedawca o tym nie wiedział.
Bywa...
Ale to, co stało się dziś to już szczyt szczytów.
Ten sam towarzysz zdjęciowania, kolejna przesyłka.
Tym razem miał dostać body - Nikona D90.
Dostał.
Dostał sprzęt bez muszli na oko.
Dostał sprzęt z gumami, które się odklejają.
Dostał sprzęt, w którym nie działa górny ekran LCD.
Dostał sprzęt, który ma przebieg ponad 27.000 zdjęć, zamiast deklarowanych 7.000.
Żeby było śmieszniej sprzedający wysłał maila, czy doszła paczka.
Albo jest idiotą, albo udaje.
W tym momencie nachodzą mnie wątpliwości o moją lampę.
Ma przyjść jutro.
Czy przyjdzie? Czy będzie działać? Czy będzie tym, co zamówiłem?
Po tych dwóch sytuacjach szczerze się obawiam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz